Trufelkowy świat

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Villa Toscania, czy była to podróż do prawdziwej Italii?


W ostatnią niedzielę mieliśmy przyjemność gościć w Restauracji Villa Toscania, która znajduje się u progu zieleni Puszczy Noteckiej, w Nowym Gorzycku, w województwie lubuskim, niedaleko Pszczewa.
W restauracji
Magda Gessler przeprowadziła Kuchenne Rewolucje.
Wyjazd w to malownicze miejsce odbył się z okazji urodzin Mamy, wszystkiego najlepszego jeszcze raz!


W słoiku ukryty jest prezent - VOUCHER, w najbliższą sobotę z tej okazji ruszamy na babski wypad do Poznania, więc na pewno wypróbujemy znowu jakąś smaczną i przytulną knajpkę. Będzie na pewno dużo atrakcji, uśmiechów i pogaduszek.

Wracając do tematu.


Karta dań jest czytelna, propozycje zachęcające, miałam oczywiście problem co wybrać, bo ochota była na wszystko!


Na początek krem ze świeżych pomidorów, z kluseczkami z parmezanu i domowym pesto.
 

Przyjemny, bardzo dobry.
Na danie główne zamówiłam Ravioli, najpierw chciałam ze szpinakiem i ricottą, ale kiedy kelner polecił danie dnia, Ravioli ze szparagami, decyzja była oczywista. Szparagi - zawsze przebiją u mnie wszystkie propozycje, uwielbiam kiedy jest na nie sezon.
 

Tata zamówił te ze szpinakiem, więc wymieniliśmy się jednym pierożkiem.
 

Przemysław poprosił o gnocchi z szynką tyrolską.


Mama tagliatelle z prawdziwkami.
 

Dziadkowie zdecydowali się na łososia z grilla z warzywami.


Wszystkie dania były pięknie podane i bardzo smaczne. Były nad nimi ochy i achy, niebo w gębie! Spróbowałam od każdego po trochu, ale moje ravioli pobiły wszystkie dania. Pierożki były idealne, delikatne, rozpływały się w ustach! Dziękuję za taką ucztę na moje podniebienie! :)

Po konkretach przyszedł czas na DESER. Wszyscy się śmieją, że mam osobną półkę, bo ile bym konkretów nie zjadła, na słodkie zawsze znajdę miejsce.
Tutaj po chwili zastanowienia, zamówiłam Tiramisu.


Mmmmmm, rozpływało się w ustach, to była prawdziwa podróż do Włoch. Muszę podjąć wyzwanie i przygotować taki deser w domu!

Mama zamówiła tartę bezową z mascarpone i świeżymi owocami, Babcia Panna Cotte, a reszta Rodzinki to co ja :).
 

Podsumowując.
Na pewno trzeba sobie zarezerwować stolik, (przynajmniej w niedzielę, w porze obiadowej), jest miejsce, tzw."poczekalnia" dla gości bez rezerwacji, wygodne kanapy, ale można tam się zaczekać na wolny stolik.
Z Szamotuł około godzinka drogi, po drodze, niedaleko restauracji, zauważyłam jedną reklamę, która skierowała nas do celu.
Okolica przepiękna, pełna zieleni, jest nawet stajnia, fajny byłby klimat, gdyby były tam konie.
Sala pięknie urządzona, czułam się "jak w domu", właściciel miło wita gości  i prowadzi do stolika. Obsługa uśmiechnięta i przyjazna.
Jeżeli chodzi o czas oczekiwania na posiłki, bardzo szybko otrzymaliśmy dania. Zupa niemal natychmiast, potem wszyscy równo dania główne, na desery również długo nie musieliśmy czekać.
Dania przygotowane ze świeżych, dobrej jakości składników, pięknie udekorowane i idealnie ciepłe.
Ceny umiarkowane.
Gospodarze restauracji serwują prawdziwą ucztę zmysłów, możemy poczuć tutaj Italię, klimat który panuje jest przyjemny, kelnerzy sympatyczni.Już nie mogę się doczekać, aż odwiedzę Was ponownie! :)


Przepraszam za jakość zdjęć, ale robione w pośpiechu telefonem, wiadomo jak to czasami jest :).



4 komentarze:

Smacznego!