Trufelkowy świat

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Misiu...

Ostatnio milczałam trochę na blogu, ale miałam powody...

Nadszedł dzień, którego zawsze się obawiałam, dzień, który miałam nadzieję że nie nastąpi...
Odszedł mój najwspanialszy, jedyny w swoim rodzaju, w ogóle JEDYNY.. Misiu, był jak rodzina, jak przyjaciel, zawsze mogłam Go przytulić, wypłakać Mu się, wygadać, i w ogóle pogadać.
Był z nami 14 lat i 5 miesięcy..
Kochałam GO nad życie.


Pamiętam dzień, kiedy z nami zamieszkał.
Był znajdą, ktoś wyrzucił Go mroźną zimą na działki, mała biała kuleczka w rude łatki...
Na początku bał się, ale szybko się zadomowił.

I tak z nami został na lata.
Mały Łakomczuszek, szczekał na wszystkich jak był u siebie na podwórku, za płotem już nie był taki odważny, uwielbiał jeść, kiedy wyczuł w powietrzu marchewkę, nie było odwrotu, musiał dostać kawałek.
Po kąpieli zawsze biegał jak szalony.



Jak zostawał sam to wskakiwał na krzesło, potem na stół, potem na parapet i wypatrywał, gdzie wszyscy sobie poszli.


Nie lubił zostawać sam, był towarzyski, nawet w nocy potrafił wstać tylko dlatego, że ktoś szedł do toalety.
Chrapał, oj czasami bardzo głośno, ale to było urocze chrapanie...
Lubił spać na plecach i na boczku.


Umiał dawać buziaki.
Zwinął ze stołu, w ciągu swojego życia, wielki kawałek boczku, kostkę masła, skórę od banana, ćwiartkę kurczaka z rożna, kilka kanapek i jeszcze kilka mniej dziwnych rzeczy (wszystko zjadł).
Kiedyś porwał paczkę herbatników i zakopał ją w opakowaniu w ogródku.
Kiedyś na prześwietleniu, podczas głupiego jasia, ugryzł panią weterynarz (pani w szoku, że nigdy żaden pies podczas głupiego jasia nic takiego jej nie zrobił).
Jak coś było nie po jego myśli, to się zesikał na złość.
Jak się jadło, to szczekał, żeby wymusić kawałeczek, albo patrzył oczyma, jak kot ze Shreka, tak słodko, że trzeba było mu dać.
Był z Niego niezły As. Nasz kochany, wspaniały Misiu.

Od roku zaczął chorować, kaszel, nadciśnienie, zaćma, częste wizyty u weterynarza, wieczorne tabletki, co dwa miesiące przeziębiony. Ale był silny, miał jeszcze radość w sobie, do końca apetyt, do końca takie słodkie spojrzenie...
Dzień, gdy odszedł, nastąpił NAGLE... Wieczorem trochę gorzej oddychał, w nocy nie mógł się ułożyć, dużo pił, wcześniej był straszny upał.. ale w domu całkiem przyjemnie, chłodno.
Rano o 5.30 podniósł jeszcze nogę, zrobił siusiu, wypił wodę..
Nagle padł.... :(
Dostał jakiś atak, cały strasznie się trząsł.. To był tak okropny widok, płakałam i nie potrafiłam Mu pomóc.. Weterynarz nie odbierał, a ja nie wiedziałam co robić...
Po 20 minutach było już po wszystkim... :( To był koniec...
Ten dzień był straszny....
Mam nadzieję, że teraz jest Mu lepiej, że nie cierpi.. Że jest Mu tam naprawdę dobrze.
Nigdy Go nie zapomnę... Dzisiaj mija 3 dzień, jak Go nie ma z Nami...
Wszystkim jest ciężko i trudno, do końca jeszcze nie potrafimy w to uwierzyć... Że Misia z nami nie ma.. :(

Teraz jest cisza, pustka, serce cały czas płacze...
To były lata przywiązania, wzajemne oddanie i PRZYJAŹŃ.... :(

Mój Mały Misiu... Na zawsze w moim sercu!























 

:(

1 komentarz:

  1. tak straaasznie do mojej psinki podobny w zachowaniu i wyglądzie :( też się boje tej chwili oby nigdy nie nadeszła a tobie bardzo współczuję. Już kiedyś straciłam psinkę będącą z nami 13 lat...wiem jak boli i długo boli... :( ale po "kilku"latach dałam dom mojej ukochanej obecnej i nigdy nie zapomnę pierwszej psinki. serce jest wielkie i potrafi kochać wiele istot na raz. ale musi minąć czas. trzymaj się kochana dzięki wam Misio miał wspaniałe lata życia pamiętaj o tym :*

    OdpowiedzUsuń

Smacznego!